sobota, 21 czerwca 2008

Dlaczego zdechl mi blog i inne opowiesci

Dawno dawno temu, za gorami, lasami. Poniedzialek, a moze czwartek. Marta siedzi przy kompie, komp mowi, ze ma za malo miejsca na dysku ce i pyta, czy Marta nie zechcialaby uporzadkowac dysku ce poprzez usuwanie plikow tymczasowych oraz poprzez zgode na wykonanie innych tajemniczych operacji. Marta sie zgodzila, i zaczela ogladac swoje paznokcie oraz zdjecie swojegpo brata z gor, ktore raczyla mu przeslac brata dziewczyna. I nagle komputer zupelnie bez jakiegokolwiek ostrzezenia wylaczyl sie. Najlepsze slowo polskie do okreslenia zjawiska: wysiadl. Marta postanowila postawic jakas diagnoze, wiec dotknela cielska kompowego. Rozgoraczkowane. I wydziela zapach spalonego kompa. Ojej.
Poczekala Marta pol godziny, nim odwazyla sie dokonac proby wlaczenia ponownie kompa, a byl to wyczyn prawie saperski. Po wcisnieciu magicznego guziczka akcja sie powiodla. Wlaczylo sie. Zaczelo nawet wina wczytywac, ale potem... a piat na nowo sie wylaczylo i samo z siebie znowu wlaczylo, by potem znowu sie wylaczyc. No i wlaczyc. Bledny lancuszek komputerowego obledu doprowadzil Marte do skraju obledu.
Brat Marty powiedzial, ze on sie tym zajmie, w koncu tylko 2 miechy zostaly do mojego z bratem specem komputerowym oko w oko spotkania. To Marta wziela szmaty, wyczyscila kompa, zapakowala go w torbe kompowa, torbe wsadzila w jej standardowe miejsce mieszy szafa a sciana i w ten sposob... zostala bez Internetu. A szkoda, bo na blogu mozna by duzo popisac, w koncu tyle sie ostatnio dzieje.
O maly wlos zostalaby tez bez komorki (i umarlaby socjalnie), bo ostatnio zostawila ja w kafejce internetowej. Ale gdy przyszla na nastepny dzien, komorka czekala przy kontuarze. Marta odzyskala wiare w Chinczyka, ktora utracila, gdy zostal jej ukradziony ukochany telefonik (z ktorego polowy funkcji Marta w ogole korzystac nie potrafila) marki Sony Erricson w miesiacu pazdzierniku (czy kiedys tam).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz