Prawdziwe życie studenckie polegające na nieustannych utarczkach z losem, który usiłuje mnie uczynić dojrzałą poprzez fundowanie mi coraz to nowych doświadczeń wszelkiego rodzaju, zostało na chwilę przerwane, albowiem miałam sesję. Egzaminacyjną. Trzy egzaminy: gadanie, słuchanie i główkowanie (bo ostatni egzamin to były takie szachy, taka trochę kostka rubika, taka szarada, trochę zgaduj-zgadula, ale generalnie wyzwanie dla intelektu, jakie najbardziej lubię). Wyniki już są, i, co nikogo nie dziwi, Koreańczycy byli lepsi. Postanowiłam również tym razem nie dostawać ataku histerii z powodu nie najlepszego wyniku egzaminu i w ogóle przestać się już interesować egzaminami, a przejść do tego, co się dzieje. Nie będę się rozwodzić na temat kradzieży dokonanej na moim plecaku, pominę fakt tryskającej w toalecie nieujarzmionej wody, o dziewczynie francuskiej narodowości, którą odwieziono samolotem do szpitala w Szanghaju, z powodu braku w mieście Kunming odpowiedniego oddziału w szpitalu psychiatrycznym też pisać nie będę, bo wszystkie te fakty jakoby przebrzmiały.
Za to pragnę napisać o czymś innym, mianowicie o smalcu.
Smalec tudzież boczek.
Wczoraj udałam sie wieczorkiem do znajomych i przyjaciół, by pokazać im arcydzieło sztuki, jakim jest moim zdaniem film "Stomp: Out Loud" o ludziach, którzy wytwarzają muzykę za pomocą piłek do koszykówki, kart do pokera i jabłek. I postanowiłam, przechodząc obok cukierni o wdzięcznej (i dźwięcznej) nazwie SRYK, nabyć na chybił trafił trzy słodkie bułeczki.
Bułeczki były faktycznie słodziutki, polane lukierem. Glancem tak zwanym. W środku miały natomiast nadzienie. Egzotyczne, ale jakże swojskie. Drożdżówki ze smalcem tudzież boczkiem jadł ktoś? No ja nie. To znaczy już teraz tak. I mogę powiedzieć, że wolę zdecydowanie kompozycję chleb+smalec+sól+ogórek kwaszony.
Tak więc z kulinarnych atrakcji jest to zdecydowanie najbardziej robiąca szał, mimo, że jadłam tu już pomidory z cukrem, lody o smaku kukurydzy lub groszku lub fasoli, pomarańczę wielkości piłki do siatkówki.
pozwole sobie zaznaczyc, iz pomidory z cukrem to wszak nie nowosc, nizej podpisana zajadala sie nimi juz od dzieciectwa swego, a wiec calkiem juz dlugo:P Ser zolty z dzemem wisniowym - inne z moich ulubionych dziecinnych dan:P Polecam www.gotujzmagda.com :P
OdpowiedzUsuń