piątek, 17 sierpnia 2007

Nie gram w rosyjską ruletkę!

Postanowiłam przebukować bilet. Wizja siebie w Monachium, jak panikuję szalenie, by na swój ukochany, upragniony samolot do innego świata zdążyć wydała mi się tak diaboliczna, że samą siebie namówiłam na takie rozwiązanie rozsądne. Zresztą bardzo mądre osoby, czyli Be i Maciek gadały mi do mojego głuchego rozumu z nawet dużym efektem.
Mój pierwszy lot samolotem - i tak będzie to stresogenne (choć w tym ekscytującym sensie). Wczoraj pani z lotniska w Monachium w swojej mailowej odpowiedzi na moje zapytanie, czy ja mogę w pół godziny zdążyć na tym jej lotnisku z przesiadką, napisała mi tak:
Vielleicht können Sie eine frühere Maschine ab Posen buchen, damit Sie entspannter reisen können?

No i faktycznie, jutro jadę do Poznania przebukować ten bilet na lotnisku (bo jest taniej niż w biurze podróży), by moja podróż była entspannt, bym ja była locker, i na luzaku sobie obserwowała zachmurzenie.
Generalnie faktycznie Gerda (jak czule nazywamy Niemki wraz z Koszczewem) sympatyczna była i zachowała się jak typowa Niemka - była grzeczna i ekspresowo wykonała swoją pracę - odpowiedziała mi na maila w trzy minuty.

A teraz rachunek sumienia, nieciekawy, dla mnie samej raczej to jest zapisywane, ale czytać można; przechwałki na temat tego, co udało mi się dzisiaj pożytecznego zrobić:
a. Nabyłam w końcu kartę ISIC. Dzięki temu w sumie niedrogiemu kawałkowi sztucznego tworzywa jestem ubezpieczona i mogę sobie chorować, a gdyby mi się zmarło w kraju środka, to będzie za co przywieźć mnie chłodnią.
b. Kupiłam sobie przewodnik Pascala. Na razie miałam czas tylko na przejrzenie go, ale znalazłam tam ciekawe wtręty typu:
Ogromna liczba młodych ludzi powracających do kraju po latach życia na obczyźnie, szczególnie studentów i nauczycieli, oraz miła atmosfera samego miasta sprawia, że Kunming bywa nazywany chińskim Seattle [nie czaję porównania, jak ktoś czai, niech powie o co chodzi] i obok Chengdu jest uznawany za jedną z najprzyjemniejszych stolic chińskich prowincji.
Albo:
Ulice są zaskakująco czyste (...), ruch uliczny jest uporządkowany, a miasto zamieszkuje całkiem spora jak na warunki chińskie społeczność gejów.
Ciekawe.
c. Byłam na lotnisku. W LOCie koleś powiedział mi, że przebukowanie biletu na wcześniejszą godzinę odlotu z Ławicy będzie u niego kosztowało 200 złotych. Czyli o stówę mniej niż w biurze podróży.
d. Potem odwiedziłam Lufthansę w Erkomie (w bramie koło nowej kamienicy Gazety Wyborczej przy 27 grudnia) - tu już znowu chcieli prowizję, chamy!
e. Przejechałam się tramwajem na nowej trasie przez Most Rocha :).
f. Wysłałam do trójki ludzi z Kunming (znalezionych za pośrednictwem Hospitality Club) maile - dwa po angielsku (napisane ładnie przez Be) i jeden po chińsku - pewnie to nie był chiński tylko jakiś podchiński, ale muszę się chyba pogodzić, że długo będę podchinolem.
g. Wysłałam maila na uniwerek w Chinach - niech mi przyślą informacje na temat jakiegoś akademika! Niech w ogóle mi jakieś informacje prześlą! Wersję angielską tego przesłania pomógł mi wygenerować Maciek.
h. Wysłałam maila do Uamowskiego Działu Współpracy z Zagranicą. Ania Ka dzisiaj poinformowała mnie, że muszę mieć coś takiego, jak zgoda dziekana na wyjazd za granicę. Zszokowało mnie to, więc napisałam do DWZ z zapytaniem, o co chodzi.
i. Poznałam kilka nowych słówek.

Słówko dnia: 呕吐, czyta się outu. I oznacza rzyganie.


1 komentarz:

  1. W Seattle ok. 13% społeczeństwa deklaruje jawnie homoseksualizm, to pewnie stąd porównanie...

    OdpowiedzUsuń