czwartek, 30 sierpnia 2007

Trzeba podziękować.

Bez innych byłabym inna.
Gdy tak sobie pomyślę o tym, co by się działo, albo co by się nie działo, gdyby nie pomoc innych, to ciarki przechodzą mnie nieprzyjemne po umyśle. Wyobraźnia nie ma aż tak tragicznego zasięgu.
Żeby wiedzieć, jakie mam rachunki do spłacenia, zrobię tu sobie małą księgowość.
Maciek - zadzwonił dzisiaj do Chin, żeby się dowiedzieć dla mnie, czy mam po co tam jechać. Okazało się, że semestr już się zaczął, o czym ja nie wiedziałam, bo ktoś tam po drugiej stronie kabla nie odpisał na mojego błagalnego maila. Maciek maksymalnie mi pomógł jako ekspert od cudownie po maćkowemu wymawianej rozległej angielszczyzny. I jako facet, który kupi mi wózek, gdy będę w ciąży. W Maćku najważniejsze jest to, że jest.
U Bartosza brałam na krechę przez cały rok, nie ma co, nie wypłacę mu się nigdy za te podwózki w środku nocy do Marty na nocleg (i nie ważne, że ostatecznie nie dotarłam do miejsca przeznaczenia).
Alina i Monika - jeszcze się nabiegają z moim indeksem za widematami i innym formalno-administracyjnym bezsensem.
Szalony filozof i pani do metodyki to osoby, którym zawdzięczam postępy na ścieżkach (i bezdrożach) akademickiej mojej edukacji mimo zerowych postępów w nabywaniu wiedzy.
Nowakowski zostanie kiedyś omówiony w osobnym referacie.
I najważniejsi: siostra, brat, Mama i Tata. (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz