niedziela, 13 lipca 2008

Akcja haraczowa, czesc kolejna.

Wedlug tego, co buldozyca mi powiedziala (a mialo to byc rzekomo tlumaczenie tego, co policjant wczesniej mial rzec) mialam oddac jej klucze od mieszkania, zostawic w nim caly inwentarz swoj wraz z takimi rzeczami jak bilet lotniczy papierowy na lot z Szanghaju do Poznania przez Monachium (bo juz wkrotce udaje sie na wczasy do Polski, gdzie w warunkach cieplarnianych przez minimum kilka dni bede leczyla sie z Kunminskiej traumy i choroby, na ktora nota bene zapadlam w miedzyczasie), dowod osobisty, karta bankomatowa WBK, dowody wymiany pieniedzy z obcej waluty na RMB (niezbedne, jezeli chcialabym dokonac wymiany w druga strone) oraz moje buty, skarpetki, bielizna, odziez wierzchnia i ksiazki, absolutnie mi akurat potrzebne, poniewaz do sesji pozostaly cztery dni. Taki stan rzeczy (brak kluczy do mieszkania oraz dostepu jakiegokolwiek do moich rzeczy) mial sie utrzymywac, wg slow Wywloki, az policja nie podejmie decyzji, czy mam placic haracz (czyli oplacic remont podlogi, ktorej nie uszkodzilam i reszty mieszkania K, ktorego nie uszkodzilam rowniez) czy tez moge sobie odejsc w sina dal nie placac haraczu.

Gdy tylko policjanci wraz z Wywloka znikneli za rogiem, my z Agnieszka wrocilysmy do mieszkania na herbatke, ktora miala na nas zadzialac uspakajajaco, ale nie zadzialala. Zadzialal natomiast Matthew (po chinsku Mate, czyli niezwykly kon), chlopak Agnieszki, ktory przyszedl po chwili i zaczal raczyc nas opowiesciami o jakis laowajach w Kunmingu, ktorzy siedzieli tu w wiezieniu przez iles miesiecy i potem po ekstradycji do ich krajow kary zostaly im anulowane. Jak milo.
Nie moglam za bardzo wysiedziec w mieszkaniu, wiec spakowalam sie i poszlam spac do hotelu do Eleny. Gdy zaszlam na ulice, gdzie jest hotel, napotkalam znajomych, ktorym w odpowiedzi na sztampowe: "How you doin'?" opowiedzialam moja mrozaca krew w zylach historie. Uslyszalam slowa, na ktorych uslyszeniu wlasnie mi zalezalo - ze mam wsparcie, ze mam dzwonic jakby co, ze Wywloka to glupia wywloka. Potem weszlam do hotelu, a tam wszyscy moi hotelowi znajomi siedzieli akurat na korytarzu. Mniej wiecej wiedzieli co sie dzieje, bo w momencie, kiedy szalony Pit Bull przechadzal sie akurat kolo Agnieszkowych konopii, ja wykonalam telefon do Eleny, zeby zdobyc jakikolwiek numer do jakiegokolwiek nauczyciela z naszego wydzialu. Uzupelnilam im historie, zostalam poglaskana po glowce, poczestowana slodyczami... Co ja bym bez nich zrobila, zwlaszcza bez Honorki i Bartosza...
Na nastepny dzien obudzilam sie z malowniczymi sincami pod oczami a la mis panda i postawa waleczna. Od razu niemal wyslalam esemesa do Wywloki, poniewaz zdalam sobie sprawe, ze wlasciwie, to ja nie mam za co zyc i ze musze koniecznie wydobyc w mojego bagazu przetryzmywanego przez Wywloke w jej mieszkaniu moja karte bankomatowa oraz kilka par gaci chociaz. W esemesie bylo, ze chcialabym wpasc do niej zabrac moja karte bankomatowa, bo chcialabym jakos przezyc w Kunmingu, co jest mocno utrudnione bez pieniedzy, zwlaszcza, ze wlasnie zostalam wygoniona z mieszkania.

Odpowiedz Wywloki byla taka:
no deal b4 the judge from police. pls wait. dont break the law by entering the apt. without my permission. u may have another hey i assume. email u later

Gdy tylko dostalam takiego esemesa, poczulam ewidentnie, ze chyba cos tu jest nie tak, ze ja, studentka na stypendium, nie mam zadnych srodkow do zycia ani miejsca do spania, jestem w posiadaniu tylko tego, co mam na sobie i malego plecaczka... Prawda, ze budzacy wspolczucie jest to obrazek? Mialam nadzieje, ze wzbudzi tez wspolczucie moich nauczycieli, tak wiec udalam sie do szkoly, gdzie w jej ofisie znalazlam moja Cai laoshi (kobiete waleczna, troche ironiczna, ale taka, o ktorej mozna powiedziec ze jest kekao i mozna na niej polegac). I zaczelam z siebie wypluwac cala historie z najdrobniejszymi szczegolami, nawet opowiedzialam, co na blogu napisalam o buldozycy, ze sie na mnie wkurzyla tak. Cai laoshi sluchala mnie cierpliwie i nawet sie przejela. Ale sama nie chciala sie niczym zajac ani mi pomoc osobiscie. Zawolala He laoshi.

Wtret na temat He laoshi.
He (w tlumaczeniu na jezyk polski: Rzeka, na angielski River) to osoba, z ktora na szczescie nie mialam zbyt duzo do czynienia, poniewaz nie jestem stypendystka rzadu chinskiego, lecz stypendystka rzadu polskiego (dzieki Ci Boze za to). Jest ona generalnie odpowiedzialna za wszystkich stypendystow zagranicznych na terenie Yunnan University, co w moim przypadku przeklada sie na to, ze gdy poszlam prosic o pomoc Cai laoshi, Cai laoshi musiala moja sprawe przekierowac do Rzeki, natomiast w przypadku stypendystow rzadu chinskiego, na przyklad Honoraty, przeklada sie na czeste dosyc kontakty w sprawie wyplacenia stypedium. Nie bede sie bawila w szczegolowe objasnienia, ale po roku obcowania ze stypendystami rzadu chinskiego wiem, ze Rzeka jest ksenofobka i rasistka, nikomu nigdy nie pomogla, nie przelewala stypendium na czas, podczas wakacji zimowych w ogole nie przelala stypendium, bo byla przeciez na urlopie, wygonila Nelsona z jego pokoju w hotelu, bo za drogo to rzad chinski kosztowalo i takie tam akcje dziwne i frustrujace wyczyniala.

Gdy uslyszalam, ze ma przyjsc do mnie He laoshi i pomoc mi rozwiazac moj problem, ogarnela mnie czarna rozpacz. Bo wiadome bylo, ze He laoshi wolalaby raczej mnie pograzyc niz mi pomoc. To znaczy wszyscy stypendysci to wiedza. Najwyrazniej Cai laoshi o tym nie wiedziala, bo nie watpie w jej dobre intencje.
No ale po nadejsciu Rzeki staralam sie jak najdokladniej opisac jej sytuacje, bo a nuz zapala ona sympatia wobec biednego waiguorena i uda jej sie cos wskorac? Ale gdy tylko zaczelam mowic, na twarzy Rzeki zobaczylam ironiczny polusmieszek.
Rzeka jednak cos tam zrobila. Zadzwonila na policje i sie zapytala o final mojej sprawy (bo przeciez ile mozna czekac na judge from the police!). I w tym momencie okazalo sie, co nastepuje:
Wywloka mnie oklamala. Pit Bull wcale nie kazal mi zostawiac jej kluczy i bagazy. To ona wykorzystala moja niezdolnosc do zrozumienia Kunming hua i powiedziala mi, ze Pit Bull wlasnie tak powiedzial. Ponadto - nie czekam na zadna decyzje z policji, poniewaz policja umywa od tego rece i nie jest mocna do decydowania o takich sprawach. Strony musza dojsc do porozumienia.
No to bosko, mila kobieta z tej Wywloki. Wziela sobie klucz, przetrzymuje moje rzeczy.... Czy to nie jest przypadkiem kradziez? Tak sobie wlasnie myslalam, a Riviera dzwonila do samej Wywloki "porozmawiac z nia". O, jakze ciekawa to byla rozmowa!!! Rzeka nie powiedziala ani slowa przez dziesiec minut dajac sie zagadac na smierc niemal Wywloce, ktora, najpewniej, malowala przed Rzeka moj diaboliczny obrazek. W jedenastej minucie Rzeka nagle przemowila. Co uslyszalam?
"Shao yi dianr bu xing ma?"
No ladne jaja, to oznaczalo, ze Riviera zaczela sie "dla mnie" targowac z Wywloka! Zaczelam sie smiac z absurdu sytuacji.... Ja probuje odzyskac moje rzeczy zgodnie z litera prawa, w ktorego istnienie w Chinach jakos dziwnie ciagle wierze, a nauczycielka majaca mi pomoc probuje obnizyc haracz za odzyskanie moich bagazy targujac sie z oszustka!
W koncu Rzeka skonczyla te nie prowadzace do niczego negocjacje i odlozyla sluchawke. I rzekla do mnie tymi slowy:
"Mysle, ze jedyne, co mozesz zrobic, to targowac sie."
Ja: "Czy laoshi mysli, ze mnie interesuje zaplacenie za cos, czego nie zrobilam? Nie zrobie tego, poniewaz jest to nie fair, a ponadto nawet gdybym chciala to zrobic, to moja karta do bankomatu jest w moich dokumentach w mieszkaniu tej baby"
Rzeka: "Pozycz pieniadze od swoich przyjaciol".
Ja (z nieukrywana juz irytacja w glosie): "Nie mam przyjaciol, niech laoshi mi pozyczy, jezeli uwaza to za najlepsze rozwiazanie. A najlepiej niech mi da, jezeli naprawde chce mi pomoc."
Na to laoshi pozegnala sie i uciekla, bo prawdopodobnie nie chciala robic za moja przyjaciolke, ktora powinna mnie wspierac finansowo.
A ja zostalam sama z poczuciem, ze w tym kraju naprawde nie da sie nic wskorac, poniewaz nikogo nie interesuje ani to, ze zostalam oszukana, ani to, ze ktos moje mienie bezprawnie przetrzymuje, ani umowa o wynajem. Jedyna interesujaca rzecza jest to, kiedy w koncu sie skonczy moja wiza, zeby mozna mnie z tego kraju wywalic i pozbyc sie problemow.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz