Jak wiadomo z wprowadzonych na te lamy uprzednio sensacji rewelacji, akcja aktualnie toczy sie w mieszkaniu, w ktorym eM. mieszkala przez dziesiec miesiecy i w ktorym rzekomo dokonala szkod wszelakich, jakie tylko mozna popelnic. eM. przy wsparciu Agnieszki Z. wypiera sie wszystkiego, procz przyklejenia dwoch haczykow do sciany przy oknie w jej pokoju (mea maxima culpa). Pragnie podjac sie ich usuniecia, jednak Wywloka, czytaj: landlady, fangdong, mieszkania wlascicielka, nie zamierza na to pozwolic, bo to by sprawilo, ze nie zakonczyloby sie na utracie pyska (bo twarza tego sie juz chyba nazwac nie da), ktora miala miejsce juz dwukrotnie w odcinku poprzednim, ale rowniez utrata okupu, ktory Wywloka zamierzala od eM. wyludzic.
Gdy juz sie wydalo, ze nie zamierzam placic za cos, czego nie zrobilam, Wywloka, K, zwana z racji swego znieksztalconego imidzu rowniez buldogiem, zadzwonila po wladze wyzsze, czyli Policje. Agnieszka rzekla, ze ona nie ufa policji sprowadzanej przez Wywloke i ze my zadzwonimy po swoja policje :D. Ostatecznie jednak nie udalo mi sie zadzwonic po "nasza" policje, poniewaz akurat do mnie zadzwonil bardzo stary znajomy z najpierwszej mojej agencji modelek imieniem Zhang, ktory chcial sie zapytac, czy mam ochote pojsc z nim na kolacje. To mu powiedzialam, ze za bardzo nie mam czasu ani na kolacje, ani na rozmowy, poniewaz wlasnie wyprowadzam sie z mieszkania, a sytuacja jest skomplikowana. On na to: O, przeprowadzka, moze mogl bym Ci pomoc? Powiedzialam, ze generalnie jeszcze troche potrwa, zanim zaczne przewozic moj dobytek na nowe apartamenta, poniewaz wlasnie czekam na policje wezwana przez fangdonga.
Zhang sie przejal i postanowil przyjechac, by wesprzec mnie psychologicznie, bo na pewno nie merytorycznie, gdyz o calej sytuacji nie wiedzial nic. Jak tylko powiedzialam mu, ze zaijian, buldozyca poinformowala mnie, ze nikogo ode mnie nie wpusci do mieszkania, bo to jest jej mieszkanie i bezprawnym byloby wpuszczanie kogokolwiek bez jej wiedzy. Chyba zapomniala, ze ja mam umowe do pietnastego lipca i wg tejze umowy jest to takze moje mieszkanie. No ale jak juz zdazylismy sie przekonac, nie mamy do czynienia z osoba, ktora bralaby pod uwage jakiekolwiek przeslanki racjonalne (nic dziwnego, w jezyku chinskim nie istnieje slowo "logika") czy tez tresc umowy przez nas obie podpisanej.
Najpierw przyjechali policjanci, zaraz po nich Zhang (ktory faktycznie zostal za drzwiami i nie mogl nawet sie ode mnie dowiedziec o co dokladnie chodzi). Pierwszy policjant byl napakowanym (prawdpodobnie baozi i jiaozi jak rowniez chaomianami) bucem o twarzy pit bulla (co w jego przypadku akurat mogloby byc uzasadnione wykonywanym zawodem), drugi natomiast byl nie odstajaca od standardu wersja przydupasa - chudy, maly, nie majacy swojego zdania i sluzacy za sekretarke.
Co zrobili policjanci? Hmmm, Wywloka gadala do nich jak najeta o swoich problemach z zufangiem, czyli generalnie o mnie, jaka to jestem oszustka, bo pisalam o niej na blogu, nie placilam rachunkow oraz popsulam jej komnaty, natomiast policjanci nie byli w ogole zianteresowani jej wzruszajacym monologiem, natomiast bardzo - naszymi papierami. Najpierw sprawdzili moje - paszport, ksiazeczke zdrowia (ktora wydala im sie czyms tak ezgotycznym, ze zaczelam sie zastanawiac, czy aby na pewno musialam wydac w tym kraju te 300 RMB na badania, by w posiadanie tej ksiazeczki wejsc) i oczywiscie - wize i zameldowanie. Potem dobrali sie do Agnieszki, poniewaz swoimi metodami szpiegowskimi wykryli w niej jakos obcokrajowca. Jednakowoz Agnieszka nie miala ze soba dokumentow, bo wyszlysmy tylko po moje rzeczy, a ponadto rozsadniej jest nie nosic ze soba paszportu w chinskim miescie, gdzie chyba kazdy juz z moich znajomych zostal pozbawiony a to telefonu, a to dokumentow, a to znowu pieniedzy. Na te rewelacje policjanci chwilowo odpuscili Agnieszce i wynalezli sobie nowa ofiare: siedzaca cichutko w kaciku pol Szkotke pol Polke (ona tez nosila na sobie znamiona laowajstwa). Najpierw Wywloka powiedziala, ze to jej przyjaciolka i ze ona od przyjaciolki nie bierze pieniedzy. Policjanci zazadali od przyjaciolki dokumentow i byli baaaaaaardzo niezadowoleni, ze nie ma ona zameldowania. Dziewczyna nie wiedziala biedna o co chodzi (bo stroz prawa nie tylko nie mowil po angielsku, ale rowniez nie dysponowal znajomoscia mandarynskiego jezyka ogolnego), wiec Wywloka powiedziala do niej: Dlaczego sie jeszcze nie zameldowalas? Powinnas to zrobic od razu po przyjezdzie. To jest obowiazkowe przed olimpiada. Hmmm, mila przyjaciolka z tej Wywloki....
Policjant Pit Bull byl wysoce nieukontentowany tym, ze Agniesia nie miala ze soba dokumentow, wiec nie zwarzajac na lamenty Wywloki w kwestii podlogowej, wsadzil mnie, Agnieszke oraz Wywloke do wozu policyjnego i zawiozl nas do mieszkania Agnieszki, by skontrolowac Agnieszki legalnosc pobytu w tym pieknym miejscu, jakim Kunming jest. Nie wiedziec czemu policjant kazal mi zostac w radiowozie, a gdy z niego wyszlam, by mu wytlumaczyc, ze moja umowa wynajmu rowniez znajduje sie w mieszkaniu Agnieszki i musze po nia isc, ten tak na mnie najechal, ze poczulam sie wdeptana w ziemie niczym guma do zucia. No dobra dobra, panocku, tylko niech sie pan panie nie bulwersuje tak. Ostatecznie i tak olalam nakaz pozostania w aucie i poszlam za Agnieszka, policjantami i Wywloka do Agnieszki mieszkania.
I tam odbylo sie sprawdzenie paszportu Agnieszki, przy okazji dowiedzialysmy sie, ze wiza Agnieszki juz dawno jest expired i ze jest ona tu nielegalnie, a wszystko dlatego, ze panowie policjanci nie raczyli poszukac kolejnej wizy, ktora jest dwie strony dalej w paszporcie Agnieszki. Potem zazadano od Agnieszki okazania umowy wynajmu jej mieszkanka, co akurat niemozliwe bylo, poniewaz Agnieszka ostatnio zgubila te umowe. Wiec niezrazony niczym Pit Bull zadzwonil do landlady Agnieszki, by jej sie spytac, czy ona wie, ze klucze do jej mieszkania i rzeczy w jej mieszkaniu ma niejaka Agnieszka Z, obywatelka polska.
Przy okazji nalezy dodac, ze Agnieszka przezywala lekki horror w swojej glowce, poniewaz Pit Bull okazal sie perypatetykiem i podczas wykonywania telefonow przemierzyl setki metrow po przestrzeni Agniesinej podlogi, zagladajac rowniez na werande, gdzie niewinnie sobie rosl metrowy krzaczek konopii, hodowany przez wlascicielke w celach ozdobnych. Jednak okazalo sie, ze botanika nie jest mocna strona Pit Bulla, ktory nie zareagowal na takie rewelacje nawet mrugnieciem swej ciezkiej powieki.
Zeby juz nie przedluzac tej i tak nieco przydlugiej relacji z niczego, bo jak inaczej mozna nazwac sprawdzanie dokumentow przez ponad poltorej godziny, nie zapytwaszy nawet o sedno sprawy (chociaz moze i lepiej, bo i tak nic bym nie zrozumiala z horrendalnej chinszczyzny polismena)... Ostatecznie policjant powiedzial cos, co w tlumaczeniu na angielski dokonanym przez Wywloke mialo tresc taka, ze mam oddac klucze od mieszkania Wywloki, a ona zachowa moje bagaze az do rozwiazania sprawy. No trudno, skoro pan wladza tak mowi, to nie pozostalo mi nic innego niz oddac te klucze. Powiedzialam na koniec, ze czekam na ich telefon, Pit Bull nie wiedziec czemu mnie wysmial i cala trojca (Pit Bull, przydupas oraz Buldozyca) odeszli w sina dal. A ja i Agnieszka do wnetrza Agniesi mieszkania.
Zmeczone, zestresowane i zdezorientowane.... Bo po co, na co? aaaaaa!?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz