* Tak, to jest po polsku. Ten twór lingwistyczny powstał w nietuzinkowym umyśle Pana K., twórcy "Cho do kina". Zresztą będzie o tym gdzieś w postach poniżej, jeżeli się zagłębisz :)
środa, 2 lipca 2008
Na farta
Wieczorem, tuz przed rozwiazaniem sprawy wizowej pani A, glowna zainteresowana oraz eM. szly sobie ulica. Deszcz padal jak szalony, jak przystalo na pore deszczowa. Ciemno juz bylo i smetnie. Na ulicach nikogo, wyjawszy mlodziana idacego gdzies z przodu. Przecinajac ulice pani A. nagle ujrzala na asfalcie przed soba monete. Co sie robi z lezaca w blocie moneta? Oczywiscie sie podnosci, bloto mozna zmyc :). Gdy tylko A. sie wyprostowala, chlopak idacy z przodu odwrocil sie, podszedl do A. i rzekl: Zhuni haoyun (zycze Ci farta). I poszedl. A. i eM. staly jak wmurowane nie wiedzac co rzec na ten znak od niebios, ktory automatycznie odczytaly wizowo-paszportowo. Lecz to jeszcze nie koniec tej opowiesci. Chlopak przystanal gdzies za sciana deszczu przed A. i eM. i zawrocil. Wyjal z kieszeni dziesiatki monet i podal pani A. (a nie pani eM.). "Zhuni haoyun" powiedzial jeszcze i ostatecznie odszedl rozmywajac sie w strugach deszczu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz