czwartek, 13 września 2007

Ichnie akademiki

Dzisiaj przechodzilismy obok ichniego akademika. Bardzo fajnie ulokowany jest na terenie boskiego kampusu uniwersyteckiego, z wierzchu calkiem przyzwoity, powiedzialabym, ze w porownaniu do Hanki, Babilonu, a nawet bardzo przeze mnie cenionej Jowity nawet bardzo przyzwoicie to wygladalo. No ale, jak czytelnik sie domysla, musi byc jakas podpucha w tej opowiesci. No i faktycznie - jest. Bo oto podeszlismy blizej akademika, az w parterowe okna pozwolila nam odleglosc wejrzec i co sie okazuje? Brrr sie okazuje. Dwa metalowe pietrowe lozka, te w harcowce w Grodzewie zdecydowanie bardziej zachecajace sa wobec takiego stanu, sciany jak w polskich szpitalach, ponadto okno i drzwi. Folkloru objaw niezaprzeczalny. No i dowiedzialam sie natychmiast od spacerujacych ze mna towarzyszy, ze moze i akademik szalu nie robi, za to jest tani, bo za semestr (a moze i rok)mieszkania w czyms takim placi sie raptem 1200 Y (latwy przelicznik - 1200 Y to 120 E czyli 480 PLN).No moi znajomi za swoje akademiki dla obcokrajowcow tyle placa. Ale za miesiac.
Wyobrazam sobie zycie chinskiego studenta w akademiku... Mysle, ze nie jest to takie barwne jak u nas, bo chyba oni maja wiecej nauki. Wiec wieczorami, gdy juz wszyscy wroca do pokoju bo calym dniu w bibliotece lub w parku kampusu, slychac z kazdej pryczy mamrotanie wykuwanych na pamiec formulek. Bo oni tak lubia sie uczyc. Na glos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz