sobota, 1 września 2007

Nocka na walizach.

Chciałam sobie w nocy posiedzieć na necie w tej tutaj kafejce, ale okazało się, że ta tutaj kafejka funkcjonuje jedynie do 21. Więc udałam się do poczekalni, by tam wraz z innymi podróżnymi sobie poczekać. Zwaliłam moje bagaże na stertę przed siedzeniem, zdjęłam buciki, i wyciągnęłam kończyny dolne na stercie, by sobie biedne trochę dały upustu. Nie minęło dziesięć minut, a już przysiadła się do mnie Liu Dan. Liu Dan to bardzo sympatyczna osoba mówiąca po angielsku tak jak ja po chińsku. No i sobie porozmawiałyśmy. I znajomość się tak rozwinęła, że aż zawarłyśmy układ o pilnowaniu bagażu, gdy druga osoba śpi bądź udaje się do znajdującej się nieopodal toalety.
Mi nocka upłynęła na szukaniu prądu - wszystko mi się porozładowywało, a tu nigdzie żadnych gniazdek. W końcu znalazłam we wnęce w wc, gdzie zhang langi (karaluszki) spacerowały sobie. Ale te ichnie gniazdka są takie luźne, że mi non stop wtyczka nie stykała i musiałam specjalną konstrukcję z kabla złożyć, by się laptop ładował. ŁAdowałam kwadrans, potem kwadrans słuchałam muzy, potem znowu się rozładował, więc znowu ładowanie i tak w kółko. W końcu zasnęłam, a gdy się obudziłam był już dzień, Liu Dan nie było, a na moich bagażach był liścik od niej... Pożegnanie.

1 komentarz:

  1. miło poczytać o Twojej podróży....piszesz tak, iż momentami czuję się jakbym podróżował z Tobą....Piękne jest podróżowanie...życie potrafi zaskakiwać na każdym kroku...właśnie wróciłem z podróży z bagażem niespotykanych doświadczeń...ważne by się nie poddawać i odważnie iść do przodu...nie pokona cię strata portwela, wszystkich dokumentów...strata tożsamości...czym że jest zagubiona kosmetyczka i ponowna strata paszportu w niewyjaśnionych okolicznościach...to wszystko nic w stosunku do piękna i radości z podróży...

    OdpowiedzUsuń